„Jaka róża, taki cierń…(…) Jakie życie, taka śmierć…” – śpiewała Edyta Geppert. Choć na co dzień nie myślimy pewnie o śmierci, ale – jak już jednak przyjdzie ona nam na myśl – to niemal automatycznie rodzi się w sercu nadzieja, że przyjdzie ona najpóźniej, jak to tylko możliwe. Co jednak zrobić, gdy już owa śmierć jednak przyjdzie? Wtedy najczęściej tracimy głowę, bo okazuje się być rzeczywistością niemierzalną, nieuchwytną, tajemniczą i przekraczającą ludzkie siły, by się z nią zmierzyć.
Takie sytuacje to codzienność, z jaką musi mierzyć się każdy zakład pogrzebowy w Warszawie, a także każdej innej miejscowości. Osoby, które stykają się bezpośrednio ze śmiercią w sposób zawodowy, z pewnością nie odmówią pomocy ludziom, którzy są przez nią zaskoczeni – nieraz w domu, nieraz w szpitalu, nieraz na przysłowiowej drodze… Nie oznacza to jednak, że do śmierci można się przyzwyczaić.
Przeciętny zakład pogrzebowy w Warszawie organizuje w ciągu roku od kilkunastu do kilkudziesięciu pogrzebów. Są jednak zakłady, które muszą sprostać przygotowaniu nawet kilkuset pochówków rocznie – tak, jak np. Zakład Pogrzebowy Nekropolis w Warszawie, który ma też swoje biura i domy pogrzebowe w innych miejscowościach województwa mazowieckiego. Wieloletnie doświadczenie, doświadczony personel, bogata wiedza na temat tajników wiedzy funeralnej – to atuty, które zachęcają wciąż nowe osoby z Warszawy i okolic, aby powierzać organizację pogrzebów bliskich im osób właśnie temu zakładowi pogrzebowemu.
Skoro śmierć – według słów piosenki – jest niejako ukoronowaniem życia, to pogrzeb powinien być formą szczególnego jego uczczenia i podziękowania Zmarłemu za obecność. Tutaj jednak może rodzić się pytanie, a co jeśli na przykład ktoś był dobrym człowiekiem, ale w życiu mu się nie wszystko ułożyło i zmarł jako przysłowiowy N.N.? Z pewnością też zasługuje na godny pogrzeb. W Warszawie było kilka takich pochówków. Zmarłym – oprócz przedstawicieli zakładu pogrzebowego – towarzyszą ci, którzy ich spotykali. Często to wtedy, po śmierci właśnie, okazuje się, że człowiek nieraz bezdomny miał wielu cichych przyjaciół, którzy także w czasie tego ziemskiego ostatniego pożegnania przynoszą mu nie tylko kwiaty, ale i dobre myśli.